0
puhacz 1 grudnia 2017 16:23
Nie jest to pierwsza i zapewne nie ostatnia relacja z Hongkongu na forum f4f ale mimo to, postanowiłem podzielić się kilkoma refleksjami z pobytu w tym mieście (a prawidłowo: w tym Specjalnym Regionie Administracyjnym). Przede wszystkim na wypadek gdyby ktoś, podobnie jak ja jeszcze niedawno, sądził że Hongkong to wyłącznie drapacze chmur, szkło i aluminium. Na miejscu przekonałem się w jak dużym byłem błędzie i chcąc ten błąd naprawić, planowany na trzy dni pobyt rozciągnął mi się do nieco ponad tygodnia.

Zacznę od tego, że miałem sporo szczęścia jeśli chodzi o miejsce do spania. Wiem, że nierzadko nocleg w Hongkongu, nie dość że jest drogi, to zwykle warunki pozostawiają sporo do życzenia. Zwłaszcza co do ilości metrów kwadratowych przypadających na jednego gościa…. Na miejscu odwiedzałem starego znajomego, którego poznałem wiele lat temu w podróży; przed przyjazdem uprzedził mnie, że nie mieszka w centrum, tylko na wyspie oddalonej o 50 minut drogi promem od Hongkongu. Pomyślałem sobie: może tym lepiej, będzie okazja poobserwować życie lokalnej społeczności poza popularnymi miejscami. I rzeczywiście tak było, choć w ciągu tego tygodnia na transport wydałem fortunę. Grzechem byłoby jednak narzekać gdyż wyspa na której przyszło mi przez te kilka dni mieszkać bardzo mnie zauroczyła. I to od niej zacznę relację.

Wyspa Cheung Chau

Powierzchnia wyspy to niecałe 2.5 kilometra kwadratowego przy zaludnieniu ok. 30.000 osób. Mimo stosunkowo gęstego zaludnienia można odnieść wrażenie, że jest to oaza spokoju, zwłaszcza względem oddalonego o 10 kilometrów Hongkongu właściwego. Ów spokój bierze się prawdopodobnie z tego, że na wyspie obowiązuje zakaz poruszania się pojazdami silnikowymi. Pojęcie pojazdu silnikowego jest na Cheung Chau rozumiane dość szeroko- nawet jazda na hulajnodze z silniczkiem elektrycznym jest już wykroczeniem. Poza specjalnie przystosowanymi do wąskich ulic pojazdami uprzywilejowanymi (ambulans, policja i straż pożarna) oraz poza trójkołowymi pojazdami przeznaczonymi do wożenia towaru z portu do sklepów, na ulicach można spotkać wyłącznie pieszych i rowerzystów. Tych drugich w takich ilościach, że nawet Amsterdam i Kopenhaga mogłyby zdjąć czapki z głów.


CC01.JPG



Z Cheung Chau wiąże się także kilka ciekawostek. Podczas bardzo urokliwego spaceru wzdłuż wybrzeża można odwiedzić posiadającą dwa wejścia jaskinię, która uważana jest za schronienie XIX-wiecznego pirata Cheung Po Tsai. Mój gospodarz przekonywał mnie, że historia pirata nie jest legendą a skarb Po Tsai został odkryty w owej jaskini wiele lat po jego śmierci. Do przejścia przez jaskinię spokojnie wystarczy latarka w telefonie i zwykła sprawność fizyczna. W święta i w dni wolne od pracy można spodziewać się na całym szlaku, w tym także i w jaskini, nieprzebranych tłumów z Chin.


CC02.JPG



Inną ciekawostką jest fakt, że trenująca na miejscowej plaży zawodniczka Lee Lai Shan zdobyła w 1996 r. pierwszy złoty medal dla Hongkongu. Windsurferka najwyraźniej spopularyzowała swoją dyscyplinę na Cheung Chau, co można wnioskować po dziesiątkach amatorów tego sportu, trenujących na co dzień na tej samej plaży co Mistrzyni.

Porada nr 1: na plaży znajduje się miła knajpka z lokalnymi kraftami, w tym edycje limitowane niektórych piw, których produkcja i sprzedaż trwa nie dłużej niż kilka miesięcy.


CC03.jpg



Bywa, że na wyspie robi się tłoczno. Właściwie to bardzo, ale to bardzo tłoczno. Raz, podczas festiwalu słynącego z korowodu przebierańców - Cheung Chau Bun. Po raz drugi podczas tak zwanego Golden Week. Choć w Hongkongu z okazji narodowego święta tylko jeden dzień roboczy jest wolny od pracy, o tyle po drugiej stronie granicy święto trwa cały tydzień. Z taką ilością wolnego w robocie kilkadziesiąt tysięcy osób naraz postanawia odwiedzić małą wyspę Cheung Chau. W tym czasie promy zapchane są do granic możliwości a popołudniowy spacer wymaga sporo cierpliwości i czerpania przyjemności z ocierania się o innych ludzi.


CC04.jpg



Porada nr 2: jeśli mieszkasz w hostelu / hotelu usytuowanym na wyspie, poza Kowloon i Hongkongiem, to w trakcie takich wydarzeń jak wymienione powyżej, bilet na prom kupuj tylko w opcji RT. Ceny promów w trakcie tych świąt znacznie drożeją, chyba że korzysta się z biletu RT, przy rozpoczęciu rejsu poza HK i Kowloon. Co ciekawe – w tym samym czasie bilet na metro tanieje o połowę…

Cheung Chau jest bardzo urokliwym i zdecydowanie wartym odwiedzin miejscem. Często pomijanym podczas podróży do Hongkongu. Spacer wąskimi, wolnymi od samochodów uliczkami, pełnymi bardzo lokalnych i tradycyjnych miejsc jest prawdziwą przyjemnością. Wyspa broni się przed szalonym rozwojem, jaki ma miejsce od dziesięcioleci na drugim brzegu. Piękne plaże, urokliwy szlak nad wybrzeżem, klasztory, świątynie i petroglify – wszystko to sprawia, że na wyspie możne się spodobać i tak jak w moim wypadku – może być dość ciężko wyjechać.


CC05.jpg



Koniec części pierwszej nieostatniej. W następnej będzie o Buddzie zacnych rozmiarów i szalonym mieście w mieście, którego już nie ma. Pozdrawiam, p.
tropikey napisał:
Potwierdzam - beton, stal i szkło to nie wszystko, co można zobaczyć w HK.


Wow, świetne miejsce!

No i właśnie między innymi dlatego zabrałem się za tą relację. Kiedyś tu, na forum znalazłem relację (teraz niestety nie umiem już jej odszukać) która HK opisywała, bardzo mocno upraszcam w tej chwili, mniej więcej w ten sposób: to jest betonowa dżungla a ludzie po imprezie rzygali na ulicy. Ja tej relacji nie oceniam, właściwie to jest nawet piękne w podróżowaniu, że każdy ma inne odczucia i wspomnienia. Po prostu chciałem pokazać, że 'centrum' to tak naprawdę niewielka część tego co można w HK zobaczyć.

p.Kowloon Walled City

Spacerując po zadbanym i zielonym parku trudno uwierzyć, że przez lata istniało tutaj osiedle – enklawa, będące wymarzonym wręcz miejscem dla przestępców, hazardzistów, alfonsów i prostytutek. W tym samym czasie w Kowloon Walled City zwykłe rodziny wiodły zwykłe życie. Ot tak, z przestępcami wszelkiej maści tuż za ścianą, mając za sąsiadów poszukiwanych listami gończymi za najcięższe przestępstwa. Życie toczyło się na wąskich, ciemnych i śmierdzących ulicach a jako że przestrzeń osiedla była ograniczona, ważnym miejscem do prowadzenia wszelkich aktywności przez lokalną społeczność były… dachy budynków.


KW02.JPG



W połowie lat dziewięćdziesiątych osiedle zostało wyburzone, niemalże do zera. Pozostawiono jedynie kilka niskich, najstarszych budynków, w których urządzone jest obecnie małe muzeum upamiętniające Walled City. W parku można również obejrzeć odsłonięte fundamenty po jednym z wieżowców.

https://www.youtube.com/watch?v=3kOCTTTfM0I

Osiedle zdążyło zapisać się w księdze rekordów Guinnessa jako najgęściej zaludnione miejsce na świecie. Wskaźnik zaludnienia wynosił 1.9 miliona ludzi na kilometr kwadratowy. Osiedle doczekało się również kilku reportaży i filmów dokumentalnych. Wizyta w parku Kowloon Walled City była dla mnie najważniejszą rzeczą, jaką chciałem zrobić podczas pobytu w Hongkongu. Można by powiedzieć, że to nic takiego, po prostu kilka zbrojonych, betonowych kikutów wystaje z ziemi i to wszystko. Historia tego miejsca mocno mnie jednak przyciągała i jak się okazało – nie mnie jednego. Kowloon Walled City spodobało się komuś na tyle, że postanowił osiedle… odtworzyć. Kilka słów na temat odbudowanego w Japonii osiedla można poczytać tutaj: Kowloon Walled City Rebuilt in Japan.


KW01.JPG



Na osiedlu nigdy nie pojawiała się policja, nie istniało sądownictwo, praktycznie wszystkie budynki były efektem samowoli budowlanej a energia elektryczna trafiała do enklawy za pomocą skomplikowanej i nielegalnej sieci połączeń. Dziś zadbany park, ciacha i spokojna, uporządkowana okolica w niczym już nie przypomina tego szalonego miasta, jakie istniało tu jeszcze dwadzieścia lat temu.


KW03.JPG



Przechadzka po Kowloon

Po wizycie w parku miałem trochę czasu aby pokręcić się nieco po okolicy. Odwiedzającym Hongkong, Kowloon kojarzyć się może głownie z rzędem imponujących drapaczy chmur wybudowanych wzdłuż wybrzeża. I z resztą bardzo słusznie, że tak się kojarzy, gdyż wysokość i ilość budynków najzwyczajniej w świecie robi wrażenie. Jak każda dzielnica, w każdym dużym mieście, także i Kowloon ma swoje zakamarki i mniej znane miejsca na które warto rzucić okiem. Bardzo ciekawym miejscem okazało się być dla mnie Centrum Artystyczne. Niegdyś zaniedbany i opuszczony budynek, dzięki staraniom lokalnych artystów i aktywistów, przeszedł pod władanie lokalnej bohemy.


HK01.JPG



Dziś w niewielkich pomieszczeniach, w których dawniej znajdowały się kserokopiarki i rzędy segregatorów z ważnymi lub bardzo ważnymi dokumentami, zobaczyć można malarskie stelaże i rzeźbiarskie dłuta. Artyści wynajmują dawne biura i adaptują na swoje pracownie. Proces tworzenia bardzo często można oglądać na żywo. A nawet jeśli danego dnia nikt z braci artystycznej nie ma weny, wówczas swoje kroki można skierować do jednej z sal, w których prawie zawsze można obejrzeć jakąś miłą dla oka wystawę.


HK02.JPG

Budda Tian Tan

Wielki Budda z wyspy Lantau robi wrażenie. Podziw budzi nie tylko jego wysokość (34 metry) i nie tylko jego waga (250 ton) ani nawet to, że jest największym posągiem Buddy na świecie wykonanym z brązu. Nie wiem jakie są Wasze odczucia ale mnie najbardziej zaskoczyła wartość inwestycji – bagatela 68 milionów dolarów… Na wyspie Lantau prędzej czy później (zwykle prędzej) pojawia się niemal każdy odwiedzający Hongkong, a to za sprawą tego, że na zlokalizowane jest tu lotnisko HKG. Dojazd do posągu jest bardzo komfortowy właściwie z każdego miejsca w Hongkongu. Z resztą komunikacja wewnątrz całego Terytorium jest nowoczesna i dobrze zorganizowana. Dla lubiących niestandardowe rozwiązania istnieje opcja dojazdu do posągu kolejką linową. Tradycjonalistom pozostaje autobus.


Budda01.JPG



Choć to wykonany z brązu Budda jest bezsprzecznie największą atrakcją klasztoru Po Lin, warto trochę uwagi i czasu poświęcić na sam klasztor. Ze wstydem przyznaję, że o religii buddyjskiej wiem niewiele, mogę więc jedynie powiedzieć, że klasztorne budynki wpisały się nieźle w moje poczucie estetyki. Wewnątrz głównej świątyni znajdują się trzy bardzo ciekawe posągi Buddy, symbolizujące przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. W okolicy jest również turystyczny deptak, wzdłuż którego można zjeść w jednej z wielu nietanich restauracji lub odwiedzić sklepy z dewocjonaliami i pamiątkami. Na pamiątki warto rzucić okiem – nie jest to typowa tandeta.


Budda02.JPG



Budda03.JPG



A jak już przy jedzeniu jesteśmy:

Porada nr 3: w okolicy klasztoru Po Lin można znaleźć kilka naprawdę niezłych wegetariańskich knajpek. Tego dnia nauczyłem się, że chcąc zjeść bezmięsnie a przy tym tanio, w Hongkongu lub Chinach, trzeba najpierw zlokalizować buddyjską świątynie lub klasztor - w pobliżu tych miejsc zawsze można było trafić coś wege, zwłaszcza tam gdzie klientelę stanowili wygoleni na łyso mnisi.

Zielony Punkt Kontrolny

ZPK – a co to takiego? Spieszę wyjaśnić, że Zielony Punkt Kontrolny to polska nazwa trasy do biegu na orientację (BnO), która w jakimś miejscu, parku lub lesie, została przygotowana dla miłośników mapy i kompasu. Nie jest to trasa przygotowana pod konkretne zawody ale na stałe, tak aby każdy w dowolnej chwili mógł wydrukować sobie mapę, założyć trampki i skoczyć na trening. Sam często biegam w Polsce na orientację, naturalną więc rzeczą było dla mnie ażeby sprawdzić, czy da się ponawigować co nieco w Hongkongu. Internet podpowiedział, że nie dość, że w HK działa prężny związek orientacji sportowej, to jeszcze jakiemuś dobrodziejowi chciało się ustawić kilka tras ZPK w okolicznych parkach. Punkt kontrolny stanowiły drewniane słupki oznaczone tradycyjnym symbolem biegu na orientację – biało czerwonym kwadratem


ZPK01.jpg



Trasy nie były trudne nawigacyjnie, co z jest dobre z punktu widzenia amatora. Nie jednak samo orientowanie się w terenie było dla mnie tego dnia najważniejsze. Otóż zaskoczyła mnie bujność i dzikość przyrody w miejscu, które jak wspomniałem na wstępie, przed przyjazdem kojarzyło mi się tylko z ciasno zabudowanym miastem pełnym drapaczy chmur. Szedłem i nie mogłem się nadziwić; skały, potoki, niewielkie wodospady – wszystko to dostępne po kilkunastu minutach jazdy autobusem z centrum HK. A w dodatku można było te fantastyczne, półdzikie parki zwiedzać z mapą w ręce – było naprawdę niedaleko do pełni szczęście. Czego zabrakło do pełni? Otóż dopiero jak wysiadłem z autobusu pośrodku niczego pomyślałem sobie: „o kurde, woda…”. Sklepu w zasięgu wzroku nie było jednak żadnego.


ZPK02.jpg



Porada nr 4: Jeżeli komuś z Was podoba się idea zwiedzania z mapą w ręce to:
- podsyłam link gdzie można pobrać mapy ZPK w Hongkongu: TUTAJ
- przemycam w tej ralacji link do strony o ZPK dla naszego pięknego kraju: TUTAJ
Tai Mo Shan

Szlak na Tai Mo Shan z pewnością nie jest najbardziej urokliwym na świecie ale ma tę istotną cechę, że prowadzi na najwyższy szczyt specjalnego regionu administracyjnego Hongkong. Krajobrazowo nie ma co narzekać; z drogi podziwiać można widok na usiane wysepkami wybrzeże oraz na wysoką zabudowę dzielnic Hongkong i Kowloon. To, co nie do końca może satysfakcjonować wymagających piechurów, to fakt że szlak na Tai Mo Shan jest w większości wyasfaltowany. U podnóża góry znajduje się mała infrastruktura turystyczna i kilka polan piknikowych zaś cała okolica usiana jest gęstą siatką ścieżek i szlaków.


Trek02.JPG



Kilka razy w roku w baza pod szczytem zamienia się w centrum różnego rodzaju wydarzeń, głównie imprez sportowych i turystycznych. Mieszkańcy Hongkongu, co mogłem zauważyć podczas tej krótkiej wizyty, lubią aktywności na powietrzu i naprawdę tłumnie w nich uczestniczą. Mam takie spostrzeżenie ze wcześniejszych podróży, że mieszkańcy krajów o gorącym klimacie zwykle w ciągu dnia starają się ograniczyć przebywanie poza domem i ze wszelkimi aktywnościami czekają na wieczór, kiedy temperatury są bardziej znośne. W HK pomimo tego, że słupek rtęci na termometrze przekraczał grubo 30 stopni Celsjusza, na szlakach przez cały dzień można było spotkać licznych biegaczy i piechurów.


Trek01.JPG



Lubiących nieszablonowe wyzwania informuję, że każdego roku w listopadzie, przez Tai Mo Shan przebiega trasa stukilometrowych, pieszych zawodów. Czteroosobowe zespoły rywalizują ze sobą podczas wyścigu z zachodniego do wschodniego wybrzeża tak zwanych New Territories, czyli północnych, górzystych regionów Hongkongu. Do wyzwania można podejść na sportowo i trasę przebiec jednak wiele zespołów to po prostu grupy znajomych, które wspólnie maszerują zaliczając po drodze dziesięć punktów kontrolnych, w miejscach wskazanych przez organizatora. Koncepcja zawodów jest zbliżona do tych organizowanych w Polsce, na przykład do Maratonu na Orientację SZAGA czy też wielu (naprawdę wielu) innych.


Trek03.jpg



Crème de la crème

Zbliżając się do końca tej relacji nie mogę pominąć tego, co z Hongkongiem najbardziej się kojarzy. Tego, że jest to nowoczesne i dobrze zorganizowane miasto. Gęsto zabudowane, z całą tą wielkomiejską atmosferą, intensywnym ruchem ulicznym i białymi kołnierzykami pędzącymi z kawą na wynos w ręce, z jednego szklanego biurowca do drugiego.


Downtown01.JPG



Bardzo przypadło mi do gustu rozwiązanie urbanistyczne, które przerzuca ruch pieszych na wiadukty wybudowane ponad ulicami. Coś jakby chodniki w powietrzu. Nie było to może powszechne rozwiązanie ale w tych kilku miejscach gdzie można było je spotkać, chętnie korzystałem z tego ciągu komunikacyjnego zamiast konwencjonalnego chodnika, który co rusz przecinany jest ulicami i sygnalizacją świetlną.


Downtown02.jpg



Hongkong to również imponujące drapacze chmur. Cała masa drapaczy chmur! Ponad sześćdziesiąt budynków w mieście mierzy 200 metrów wysokości lub więcej a dwa z nich, International Commerce Centre oraz Two International Finance Centre, przekraczają 400 metrów wysokości (6. i 18. najwyższy budynek na świecie). Warto też wspomnieć, że to właśnie w Hongkongu wybudowany pierwszy poza Stanami Zjednoczonymi budynek, przekraczający 300 metrów wysokości.


Downwotn03.JPG



Podsumowując: warto. Warto odwiedzić Hongkong i to na nieco dłużej niż 2-3 dni. Poza tym co opisałem w tej relacji Hongkong jest też dobrym miejscem do wyrobienia wizy chińskiej czy też stanowi świetną bazę wypadową do Makao. Na pewno kryje też w sobie sporo innych ciekawostek, których nie udało mi się w ciągu tego tygodnia odkryć. To co jednak udało mi się zobaczyć usatysfakcjonowało mnie w stu procentach dlatego się powtórzę: warto odwiedzić Hongkong.

p.

Dodaj Komentarz

Komentarze (22)

tropikey 1 grudnia 2017 17:30 Odpowiedz
Potwierdzam - beton, stal i szkło to nie wszystko, co można zobaczyć w HK. Nie trzeba szukać daleko, by znaleźć zielone oazy (choćby tereny wokół The Peak), czy całkiem przyjemne plaże. W czasie ostatniego 3-dniowego pobytu dotarłem do zatoki Clearwater Bay. Dojazd metrem i autobusem z Kowloon zajął jakieś 40 minut. Jak na miasto tak wielkie jak HK, jest to rewelacyjne miejsce :)
puhacz 1 grudnia 2017 17:36 Odpowiedz
tropikey napisał:Potwierdzam - beton, stal i szkło to nie wszystko, co można zobaczyć w HK. Wow, świetne miejsce!No i właśnie między innymi dlatego zabrałem się za tą relację. Kiedyś tu, na forum znalazłem relację (teraz niestety nie umiem już jej odszukać) która HK opisywała, bardzo mocno upraszcam w tej chwili, mniej więcej w ten sposób: to jest betonowa dżungla a ludzie po impreie rzygali na ulicy. Ja tej relacji nie oceniam, właściwie to jest nawet piękne w podróżowaniu, że każdy ma inne odczucia i wspomnienia. Po prostu chciałem pokazać, że 'centrum' to tak naprawdę niewielka część tego co można w HK zobaczyć.p.
krasnal 1 grudnia 2017 17:49 Odpowiedz
Sorry za wtrynianie się w relację, ale Cheung Chau jest genialne, wybrałem się tam na "chybił-trafił" i był to strzał w dziesiątkę. Cisza, spokój i super jedzenie.
1955845624 5 grudnia 2017 11:20 Odpowiedz
Jeżeli ktoś chciałbym obejrzeć "betonową" wersję Hong Kongu (świeżutko, sprzed tygodnia), to zapraszam do mojej galerii. Nie chcę tu śmiecić, zdjęcia pewnie bardzo "książkowe", ale mogą być uzupełnieniem dla tych, co jednak wolą nowoczesną dżunglę przed naturalnym środowiskiem (takowi też się zdarzają) :)
tropikey 5 grudnia 2017 13:45 Odpowiedz
I to jest właśnie piękne w HK, że jest tam coś i dla jednych (miłośników przyrody) i dla drugich (piewców piękna strzelistych wieżowców), choć nie da się ukryć, że słynne są raczej tamtejsze widoki urbanistyczne, niż naturalne :)Podziękowania zatem dla puhacza za przybliżenie tego mniej eksponowanego oblicza...Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
puhacz 5 grudnia 2017 14:50 Odpowiedz
@tropikey - dzięki. To prawda, każdy znajdzie coś dla siebie. To jak dużo się zobaczy jak zwykle zależy od jednego: czasu. No dobra, czasem też od kasy ;)@1955845624 - moje foty też nie są aż tak stare ;) Byłem tam w pierwszym tygodniu października br. Przy okazji powiem (info nieweryfikowane, załyszane od autochtonów) że był to najcieplejszy październik od kiedy w HK rejestruje się dzienne temperatury. Byłem pierwszy raz więc nie mam porównania ale żar z nieba był niesamowity.p.
tropikey 5 grudnia 2017 15:00 Odpowiedz
puhacz napisał:Byłem tam w pierwszym tygodniu października br. Przy okazji powiem (info nieweryfikowane, załyszane od autochtonów) że był to najcieplejszy październik od kiedy w HK rejestruje się dzienne temperatury. Byłem pierwszy raz więc nie mam porównania ale żar z nieba był niesamowity.p.Ha! To co powiesz na to, że moje z Clearwater Bay są z 3. listopada?Sam się nie kąpałem, bo nie wziąłem "osprzętu", ale wchodziłem do wody po kolana. Było bardzo przyjemnie :)Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
djadkjgu 5 grudnia 2017 15:33 Odpowiedz
to ja jeszcze z plaż bardzo polecę Pui O, na wyspie Lantau, łatwo to połączyć z Buddą i wioską rybacką Tai O bo na Lantau jest świetnie zorganizowana komunikacja! Byłam w październiku i kąpaliśmy się jakby było lato! Plaża niemal pusta pomijając wszelkie zwierzątka muszelkowe ;)
nenyan 2 stycznia 2018 06:14 Odpowiedz
@puhacz dzięki za relację! widzę, że mój pomysł spędzenia całego tygodnia w HK ma jednak sens - faktycznie jest tam co robić.
cccc 2 stycznia 2018 16:43 Odpowiedz
puhacz napisał:Budda Tian TanDla lubiących niestandardowe rozwiązania istnieje opcja dojazdu do posągu kolejką linową. Tradycjonalistom pozostaje autobus.Uwielbiam HK, wlasnie wrocilem z weekendu w HK.Dla mnie ciekawe, znow zobaczyc HK po ponad 20-letnin okresie.Do kolejki linowej byla dluga kolejka, prawie 2h czekania.A tak poza tym, to udalo mi sie polatac helikopterem nad wyspami HK i byla fantastyczna pogoda.
tropikey 2 stycznia 2018 16:51 Odpowiedz
O której stanąłeś w kolejce? Ja też swoje odstałem (coś ok. 90 min.), a gdy wracałem ok. 14.30 lub 15.00, przy kasach było już kompletnie pusto. To może wskazywać, że najlepiej przyjechać tam ok. 13.30-14.00.Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
cccc 2 stycznia 2018 16:57 Odpowiedz
Stanalem w kolejce ok. 13 i kupilem bilet w obie strony.Z powrotem podawali ok. 70 min. czekania, ale pojechalem autobusem.
handsome 2 stycznia 2018 17:01 Odpowiedz
Tylko narobiliście mi ochoty na HK
puhacz 2 stycznia 2018 18:17 Odpowiedz
HandSome napisał:Tylko narobiliście mi ochoty na HKO to chodziło ;)p.
paulinatyl 27 marca 2021 23:08 Odpowiedz
Marzy mi się Hong Kong i właśnie od tej strony "mniej betonowej".
aclan 8 sierpnia 2023 12:09 Odpowiedz
Wybaczcie że się wtrynię do relacji, i to jeszcze tak wiekowej relacji, ale w sumie to mam wrażenie że to jest najlepsze miejsce do zadania tego rodzaju pytania.Otóż więc robię sobie zgrubne plany na wakacje w listopadzie i nie do końca jeszcze wiem, na co mam ochotę. Na pewno wiem, że mam ochotę na Hong Kong. Na pewno wiem, że mam ochotę zarówno na betonowy Hong Kong, jak i na trekking przez dżunglę. Czytając relacje z internetu, widzę że spotykane są dwa 'obozy' -- pierwszy, głoszący że HK jest wspaniałym miejscem na klilka dni, a potem nie ma czego tam robić. Drugi, że HK jest wspaniałym miejscem na trekkingi i kontakt z naturą, i można tam siedzieć i pół roku.Po tym przydługim wstępie, proste pytanie -- czy dwutygodniowy pobyt na wyspie ma sens? Zakładając jednocześnie zwiedzanie miasta i jego muzeów, jak również i dni trekkingu oraz dzień lub dwa leżenia na odludnej plaży? Czy tego trekkingu jest wystarczająco by wypełnić dwutygodniowy urlop, czy lepiej nie "marnować czasu" i połączyć HK z czymś innym?
marek1984 8 sierpnia 2023 17:09 Odpowiedz
Dwa tygodnie to trochę za dużo na hkg. Tydzień powinien w zupełności wystarczyć i na beton i na naturę.
meczko 8 sierpnia 2023 17:09 Odpowiedz
Jeżeli lubisz niespieszne zwiedzanie i piesze wycieczki, to moim zdaniem przez dwa tygodnie w HK nie będziesz się nudzić, no ewentualnie możesz w te dwa tygodnie zmieścić jeszcze 2-3 dniowy wypad do Macau.Możliwości pieszych wycieczek jest w HK bez liku. Same Outlying Islands to dobrych kilka dni. Na Lantau możesz zaplanować i 3 dni i w każdym z tych dni wycieczka w innej części wyspy, jeden dzień na Lammę, jeden na mniejsze Peng Chau i Cheung Chau.Są jeszcze rozległe New Territories, w tym półwysep Sai Kung i tam jeszcze więcej możliwości pieszych wycieczek + kilka małych wysepek osiągalnych promami.Na New Territories jest trochę starych wiosek ("starych" nie w rozumieniu europejskim - architektura ma kilkadziesiąt, a nie kilkaset lat), które zachowały swój klimat dzięki ograniczeniu prawa nabywania nieruchomości w nich do mieszkanców i ich potomków. Można spędzić 1-2 dni na niespiesznym objeżdżaniu ich autobusami.Możesz zacząć planowanie od strony https://www.discoverhongkong.com/us/exp ... tdoor.html, a potem po prostu spontanicznie z mapami Google, mapy.cz i stronami z rozkładami komunikacji publicznej.Nie piszę o miejskiej części HK i Kowloon, a to też jedne z bardziej klimatycznych miast świata i można w nich spokojnie spędzić kilka dni łażąc po świątyniach, muzeach i próbując miejscowego jedzenia.Co do plaż - może być różnie. Odludną plażę może znajdziesz gdzieś na Sai Kung, pytanie jak będzie z czystością wody. Może być OK, może być źle, w zależności od tego, co akurat przypłynie z mainlandu. Z łatwiej osiągalnych miejsc na pewno warto zahaczyć o plażę Shek O, ale tam będzie tłum. Ja robiłem dwa podejścia do plaży na Lantau, oba nieudane - w Mui Wo plaża była mulista, a na Pui O może akurat wyrzuciło mnóstwo śmieci. Innym razem plażowaliśmy na Cheung Chau (całkiem fajnie, chociaż oczywiście nie był to "tropical paradise") i w Shek O (byłoby fajnie, ale potężny tłum).Jeżeli znajdziesz jakieś sensowne miejsca mieszczące się w budżecie, to dobrym pomysłem może być zaplanowanie części noclegów na którejś z Outlying Islands, tylko dobrze to wcześniej rozpracuj od strony połączeń promowych i autobusowych, żeby nie wylądować np. na Lantau w miejscu, z którego wydostawanie się zajmuje 2 h.
puhacz 10 sierpnia 2023 12:09 Odpowiedz
Aclan napisał:czy dwutygodniowy pobyt na wyspie ma sens? To ja przekornie odpowiem, że na jednej wyspie, to rzeczywiście może być nuda ale na wszystkich wyspach Hong Kongu oraz w jego części, która cale nie jest wyspą, to już jest dużo więcej do roboty :) Wszystko zależy od charketeru człowieka - dla mnie tydzień był idealny. p.
astarloa12 21 kwietnia 2024 12:09 Odpowiedz
Przymierzam się do planowania wypadu do Hongkongu. Co myślicie o 5 pełnych dniach (bez przylotu i wylotu) w Hongkongu i 2-3 w Macau. Da się już sporo zobaczyć, czy będzie niedosyt?
meczko 21 kwietnia 2024 17:09 Odpowiedz
Tak, powinno dać się zobaczyć całkiem sporo. Nie trzeba spenetrować każdego zakamarka za pierwszym razem, HK ma takie położenie, że nadaje się też na etap w dluższych wyjazdach, więc jeżeli będziesz jeszcze podróżować po Azji to pewnie prędzej czy później tam wrócisz.Może dla zyskania więcej czasu w HK trochę ograniczyłbym Macau, np. do jednego noclegu, czyli 1,5 dnia.
marek1984 21 kwietnia 2024 23:09 Odpowiedz
Astarloa12 napisał:Przymierzam się do planowania wypadu do Hongkongu. Co myślicie o 5 pełnych dniach (bez przylotu i wylotu) w Hongkongu i 2-3 w Macau. Da się już sporo zobaczyć, czy będzie niedosyt?Da się. Na Makau 2 dni wystarczą.